środa, 2 lipca 2014

Kwadraciaki czerwcowe.

Dzisiaj bez wprowadzenia!
...I tak bardzo nie po kolei ;)

PS oszczędzę wam większości znaków islandzkich;)

CJGD: na Marsie, byłam na Marsie!... chciałabym zakrzyczeć, ale nie, w ostatnią sobotę wybrałam się ze znajomymi w okolice jeziora Mývatn, gdzie można zajechać na owe "kociołki" - śmierdzi siarką jak w Piekle ;) i zadymione to to jak nie wiem. Smutno trochę, że wprowadzili opłaty (800kr czyli plus minus 22zł), ale i tak wybiorę się ponownie!


CJGD: zatytulone "Diego in the Wild", oto moje słońce, który zawsze przychodzi z pociechą w złe dni!

CJGD: w drodze do Borgarfjordur (tego wschodniego); widok na ocean Atlantycki. Legenda głosi, że w tej okolicy urzędował potwór Naddi (pół-człowiek, pół-bestia), który porywał wędrowców. Ale spokojnie, został pokonany przez niejakiego Jóna, czy raczej potężnie zraniony i krwawiący, zniknął w głębinach oceanu :)

CJGD: jak napisałam pod pierwszym zdjęciem - wybrałam się w okolice jeziora M. A po co? A po to, żeby poleniuchować w tych oto gorących źródłach! Tak, też śmierdziały siarką. Do tej pory czuję to na stroju (i we włosach!), mimo że go prałam! Woda w zbiorniku była cholernie gorąca. a co smieszne, zaraz obok był zbiornik z wodą o temperaturze 100 stopni Celsjusza (i piekny znak, że wejście zabronione... zresztą kto by chciał spróbować?)

CJGD: jeden z widoków z wycieczki starą drogą do Faskrudsfjordur (o wiele ładniejsza niż nowa, wiodąca przez tunel wydrążony w górze)

CJGD: a takie tam, niebo ;) jak już gdzies wspominałam, jestem na baterie słoneczne, więc każdy taki słoneczny dzien na Islandii działa na mnie niesamowicie. A że ostatnio jest trochę szarawo, lubię sobie przypominać owe słońce!

CJGD: również z wycieczki do F., którą odbyłam gdzieś na początku miesiąca. Wodospadów, jak już pisałam, w Islandii od groma. A ja kocham wodospady!

CJGD: konkretnie mnie urzekła ta wyspa. Nie mam pojęcia, jaka jest jej nazwa, ale zakochałam się w widoku. Również z początku miesiąca.

CJGD: jak jeden z moich znajomych odpisał na pytanie, co kojarzy się z Islandią: "długie, puste drogi pośrodku pięknych widoków natury" - i miał rację!

CJGD: mówiłam już, że lubię wodospady?

CJGD: w miejscowości Borgarfjordur natrafiliśmy na takie oto cudo. Co jeszcze fajniejsze, dom jest zamieszkały (przez widoczną na zdjęciu panią w niebieskim sweterku) i otwarty dla zwiedzających. I to bezpłatnie ;)

CJGD: jak tylko dowiedziałam się, że jedno z największych skupisk maskonurów znajduje się na Islandii i to jeszcze nie aż tak daleko ode mnie, chciałam je zobaczyć. Ale... wyobrażałam sobie, że są o wiele większe! A te ptaki są chyba nawet mniejsze od pingwinów miniaturek. Ale za to fajne. I nie lubię polskiej nazwy tych ptaków - angielskie puffin o wiele bardziej oddaje ich charakter.

CJGD: przyczajony tygrys, ukryty smok!

CJGD: zakończę owe kwadraciaki miłym akcentem moich misty mountains, na drodze między Reydarfjordur a Egilsstadir. Kocham ten widok.

Smacznego!
A teraz idę się pakować, bo lipiec zaczynam trzytygodniowym urlopem. Teraz czas na pół dnia w stolicy Islandii, cztery dni w stolicy Anglii i w końcu upragniona Polska!

1 komentarz:

  1. PRZYCZAJONY TYGRYS I TA WYSPA, DA, chcę je w moich favach!! <3

    OdpowiedzUsuń