Jako że mamy dziś tak piękny
dzień, że możliwe, iż pewnie wybiorę się pobiegać (co będzie naprawdę dziwne,
zważywszy na to, że wolę sporty wymagające większego zaangażowania mózgowego, a
nie tylko dotyczące pamiętania o przebieraniu nogami), postanowiłam uraczyć
was, tych, którzy jeszcze co jakiś czas stwierdzają, że dobrze poczytać jakieś
głupoty, moim nowym wpisem.
Będzie to wpis z tych starych.
Dotyczy roku dwa tysiące jedenastego, dokładnie marca, kiedy to w moim
rodzinnym mieście Tarnowie odbył się FlashMob „Gwiazdy w Tarnowie”. Pogoda nie
dopisała, w związku z czym było bardzo mało ludzi na rynku – ergo mało osób do zaskoczenia i nabrania,
ale zdjęcia porobiłam i nawet ostatnio udało mi się je przerobić. Tak, po
półtora roku.
Nie powiem – z niektórych
mogłabym być dumna. I nie, nie mówię o tym poniżej.
Flashmob miał na celu „poruszenie”
miasta – co z uwagi na pogodę słabo się udało. Dwoje z ludzi, którzy brali w
nim udział, przebrało się w eleganckie stroje i ze swoimi ochroniarzami ruszyło na podbój tarnowskiego
rynku.
![]() |
pamiętam tylko imię Mikołaja, przebranego za "gwiazdę", pierwszy z lewej |
Osobiście, po tym półtora roku i
przemyśleniu całej sprawy sądzę, że największy wydźwięk ten happening miałby
podczas TNFu – Tarnowskiej Nagrody
Filmowej, kiedy to odbywa się tu festiwal filmowy. Przyjeżdżają często
gwiazdy filmowe, więc znalazłoby się więcej osób podjaranych domniemanymi gwiazd(k)ami – a wiadomo,
wśród naszego społeczeństwa od zawsze funkcjonuje instynkt stada, więc nikt by się dłużej nie zastanawiał, skąd są
owe osobistości, wokół których nagle zrobiono jakiś szum i rozwijano czerwony
dywan, kiedy zmierzali do Pasażu Tertila, tylko od razu polecieliby po autograf
i wspólne zdjęcie.
No cóż. Jak wiadomo, nie wszystko jest jednak możliwe, troszeczkę, ale tylko troszeczkę, zawaliła organizacja i nie pomyślenie, więc musieliśmy wykorzystać to, co akurat było pod ręką – wliczając w to beznadziejną pogodę. Miał powstać filmik podsumowujący owe wydarzenie, ale szczerze mówiąc... wciąż nie jestem pewna, czy on istnieje.
Jedyne, czego jestem pewna, to moje zdjęcia, których resztę obejrzeć można tutaj, a których znowu nie ma tak wiele.
Konkluzja? Lubię flashmoby. Z chęcią wzięłabym udział w jeszcze paru, ale tych lepiej przemyślanych. Taki minute freeze czy dance wave byłyby całkiem spoko (choć ten drugi wymagałby jeszcze mojego czasu wolnego), tyle że wtedy, gdyby miał być zorganizowany w mieście, w którym dzieje się więcej niż w Tarnowie. Bo Tarnów jest ruchliwy tylko w wakacje. A i wtedy nie zawsze, patrząc na szerzącą się modę wyjazdów zagranicznych w poszukiwaniu pracy wśród młodych.
Fajnie.
OdpowiedzUsuńAle Tarnowska Nagroda Filmowa nie jest mini-festiwalem filmowym, to jeden z głównych festiwali filmowych w Polsce - co jak co, wkurwia mnie to miasto, ale TNF nie można zarzucić naprawdę nic. I bywają tu najczęściej właśnie gwiazdy, a nie gwiazdki:)
wiem, wiem, że przyjeżdżają gwiazdy - gwiazdkami nazwałam fleszmobowych "podszywaczy" ;)
Usuńa odnośnie tego "mini" festiwalu, to lecę wywalić prefiks w takim razie. chociaż dalej sądzę, że jest dość cicho o TNFie na skalę krajową, dlatego po części nazwałam go "mini".
ja mieszkam w Łodzi a o Tarnowie dowiedziałam się właśnie z takich eventów jak takie. Ciekawy wpis :)
OdpowiedzUsuń