A więc jest tak… wróć, zaraz,
nie zaczyna się zdania od „a więc”. Może zacznę od nowa.
Jak zdążyli nieliczni z was,
których jeszcze egzystencja tego bloga obchodzi, zauważyć, nie pisałam dość
długo. Nie to, że nie miałam tematu – tematy pojawiały się sporadycznie w mojej
głowie w najbardziej nieoczekiwanych momentach. Na przykład pod prysznicem. Albo
na wykładzie z „Etyki biznesu”. Albo też w trakcie moich rozmaitych wędrówek po
krakowskich ulicach. Na przykład wtedy mnie naszedł temat, ale jak
wróciłam na mieszkanie było już późno i mi wyleciał.
Czasem też miałam tak, że jak
naszedł mnie temat, to musiałam iść spać, bo rano miałam wcześnie wstać. Albo
jak otwierałam Worda, to po pierwszym zdaniu nie wiedziałam, co dalej pisać.
Ale okej, wróćmy do
teraźniejszości. Post ten jest po części tutaj po to, by pokazać, że żyję, że
blog żyje, że ja go odwiedzam, że czasem coś w nim zmieniam, że mój dobry humor
jeszcze ma się dość dobrze (w tym momencie moi poloniści, poczynając od
podstawówki, pewnie z powątpiewaniem kręcą głowami, widząc takie nagromadzenie
jednego spójnika). Oraz że w następnym poście po tym zamieszczę rzecz, w której
– mimo już drugiego roku spędzanego w grodzie Kraka – udało mi się uczestniczyć
po raz pierwszy.
No nic. Nie będę naginać waszej
uwagi. Przypuszczam, że i tak jesteście wystarczająco zmęczeni nagromadzeniem
liter w moim dzisiejszym wydaniu.
W ogóle – słyszeliście, że każdy
polski tekst to tak naprawdę różne, przypadkowe ułożenie tylko 32 liter alfabetu, w różnych
miejscach, w różnorakich grupach? Dziwne, że człowiek sobie to uświadamia dopiero,
kiedy o tym przeczyta, mimo że wie o tym od zawsze.
Ostatni akapit przywiódł mi na myśl cytat z mojego cytacikowego zeszytu, nie pamiętam z jakiej książki, ale to szło jakoś tak, że "tylko 26 liter, a cała gama możliwości. Teraz stała na początku końca jej życia".
OdpowiedzUsuńCome on, make it work this time;p
Fingers crossed;) I czekam na nową notkę;)