Czuję, jakbym wracała do starego koszmaru.
Tego, który
nie był żadnym dziwnym snem, z którego się obudziłam, ale najprawdziwszym
zdarzeniem z tych prawdziwych, o którym ciężko mi jest słuchać i równie ciężko
rozmawiać.
Tak, naprawdę czuję, jakbym wracała do
starego koszmaru. Albo przynajmniej tego, jak się wtedy czułam.
Nie
zmieniłabym jednak niczego, nawet posiadając machinę czasu. Nie? Nie… a jednak.
Zmieniłabym. Najlepiej zmieniłabym wiele podjętych przeze mnie decyzji,
poczynając od tych, kiedy miałam dwanaście lat, może mniej. Ale z drugiej
strony dzisiaj nie byłabym tą osobą, którą jestem. Pesymistyczną frajerką ze zniekształconym spojrzeniem na świat
versus optymistyczną, egocentryczną
idiotką z przyklejonym uśmiechem. Zamkniętym w sobie ekstrawertykiem. Tą,
która myśli, że jest gotowa wkroczyć do dorosłego życia, ale boi się zrobić
pierwszy krok.
Czy gdybym
cofnęła czas, coś by się zmieniło? Czy gdybym podjęła inną, lepszą, mądrzejszą decyzję, byłabym
teraz innym człowiekiem? A może byłby to tylko chwilowy wstrząs, pik na wykresie mojego życia, niewiele
znaczący, po którym wszystko wróciłoby na tę ścieżkę, na której teraz jestem? A
może tak naprawdę był to wybór pomiędzy dwoma złymi rzeczami, podświadomy wybór
mniejszego zła nad większym? Nie wiem. Nie wiem i pewnie się nie dowiem. Wiem
tylko, że pewne historie będą mnie nawiedzać do końca życia i nic na to nie
poradzę.
Żadnego
popełnionego przez nas błędu nie da się wymazać. Wpisuje się on w naszą własną
historię, odciska, choćby mało widoczne, piętno w naszym życiu, plami naszą
biografię… a może i dodaje jej odrobiny koloru? Zabarwia nasze życie nie tylko
szczęśliwymi chwilami. Pozwala nam się uczyć, zdobywać doświadczenie. Nikt nie
lubi złych chwil, wspomnień, ale często ze złymi doświadczeniami idą w parze te
dobre. I vice versa. Nie zawsze, bo
zdarza się, że któryś z typów zdarzeń dominuje, pokusić się można o porównanie
do genomu. Ale biologia to nie moja działka. Zdarza się, że po szczęśliwym
wydarzeniu następuje szczęśliwe. Po dramatycznym – kolejne dramatyczne.
Chcielibyśmy temu zapobiec, ale nie od wszystkiego można uciec. Poza tym, skoro
chcielibyśmy zapobiec złemu, czemu też nie zapobiec dobremu? Bo człowiek zawsze woli to, co dla niego
lepsze. Po co zapobiegać dobremu, skoro dobre jest dla nas dobre. Ale co to
jest w ogóle dobro? Przecież każdy definiuje to inaczej. Dla jednych coś, co
dla nas może być katastrofą, wydaje się tylko ziarenkiem piasku. Dla drugich
to, co jest dla nas nic nie znaczącym gestem, może być najszczęśliwszą chwilą
życia. Dla jednych zło jest dobrem dla innych. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Ale przecież
nie będę drążyć tutaj filozoficznych teorii. Filozofii nie miałam, etyka już za
mną. Może kiedyś do nich wrócę, ale musiałabym mieć więcej miejsca, czasu na
ogarnięcie tego tematu. Poza tym teraz i tak wychodzi mi zbyt poważnie, jak na
tę godzinę.
Jest późno. Nawiedzają
mnie koszmary na jawie. Ale nic z nimi nie robię. Czasem śmieję się im w twarz.
Powroty, z którymi daję sobie radę.
Walczę, walczę. Postaram się wygrać. Ale chcę zmiany, jednocześnie mając dość.
Wszystkiego.
Nie, nie
oczekuję, że ktoś zrozumie to, co napisałam. Zbiór poplątanych myśli. Mam tylko
nadzieję, że ktoś znajdzie odniesienie choćby do którejś z części. I to mi
wystarczy.
Może nie w Twoim osobistym wymiarze, ale bardzo dobrze rozumiem.
OdpowiedzUsuńhttp://dreamyana91.tumblr.com/image/33075681375 to mi się ciśnie na usta ;)
Ej, napraw coś, bo w ogóle nie mogę Cię śledzić i co Cię dodaję do obserwowanych to znikasz;(
OdpowiedzUsuńa jak teraz?
Usuń