środa, 19 czerwca 2013

XXV.




Boże, jaka ja jestem beznadziejna.
Raz po raz uświadamiam sobie te dwa słowa, które mnie opisują, które kurczowo trzymają się mnie już od dłuższego czasu. Tak, jestem beznadziejna.
I byłoby o wiele lepiej, gdybym była jedyną osobą, która tak twierdzi.
Ale nie, nie jestem.
Jestem beznadziejna, bo jestem psychicznie wykończona.
Jestem beznadziejna, bo chcę zrobić sobie przerwę od studiów.
Jestem beznadziejna, bo nie umiem wytłumaczyć, czemu chcę sobie zrobić przerwę od studiów.
Jestem beznadziejna, bo nie mam pracy.
Jestem beznadziejna, bo nie mam perspektyw na dalsze życie.
Jestem beznadziejna, bo jestem głupia - przynajmniej według mojego brata.
Jestem beznadziejna, bo mam kredyt w wieku 21 lat.
Jestem beznadziejna, bo robię plany, których nie umiem zrealizować.
Jestem beznadziejna, bo to jest kolejny post, w którym żalę się na swoje życie.
Jestem beznadziejna, bo podejmuję najgorsze decyzje, myśląc, że są najlepsze.
Jestem beznadziejna, bo interesuje mnie wszystko to, co mnie interesować nie powinno.
Jestem beznadziejna, bo mimo chęci nie doceniam tego, co mam.
Jestem beznadziejna, bo nie umiem kłamać, a robię to nieustannie, okłamując samą siebie.
Jestem beznadziejna, bo nie mam tego swojego, jedynego miejsca na ziemi.
Jestem beznadziejna, bo nie potrafię napisać tutaj wszystkiego tego, co mnie gnębi.
Jestem beznadziejna, bo nie potrafię już odnaleźć tego optymizmu, który we mnie kiedyś siedział, śpiewał, tańczył.